... czyli długa droga do pieniędzy ...
Krótko
na temat tego, jak w UK się podróżuje. Nie są to może rzeczy trudne, ale
straciłam trochę kasy zanim się zorientowałam w systemie kupowania biletów na
pociąg.
Otóż bilety w Anglii nie mają stałej ceny,
tak jak w Polsce. Cena bardzo zależy od tego, czy podróżujemy w godzinach
szczytu (peak times) - mniej więcej do 10:00 rano, i po 17:00 –- czy też
pomiędzy godzinami szczytu (off-peak).
Oczywiście godziny szczytu są najdroższe,
najdroższe są też trasy biegnące przez Londyn (słynne stacje London Liverpool
Street, Kings Cross, St Pancras oraz Victoria). Acha, a bilety na lotniska są też
z zasady droższe, tutaj dystans nic nie znaczy, nie płacimy za kilometry, tylko
za to, dokąd i o której godzinie jedziemy.
Uwaga na perony i tory - w UK nie ma osobno numerowanych torów. Peron nazwany jest wdzięcznie „platform” i każda strona ma inny numer,
czyli to, co u nas jest torem, tam jest „platform”. Stojąc więc na peronie, po
prawej ręce mamy na przykład „platform 3” a po lewej „platform 4”. Bardzo
pocieszne.
Wracając do biletów to najdrożej wychodzi bilet
kupowany w kasie, tuż przed odjazdem, najtaniej można kupić przez internet,
kilka dni wcześniej
(np. na stronie http://www.abelliogreateranglia.co.uk
lub https://www.thetrainline.com/ ).
Strona Trainline oferuje bilety
nieco drożej, plusem za to jest ich aplikacja na telefon, pokazująca aktualny
rozkład, wszystkie opóźnienia i nawet numery peronów podczas przesiadek.
Przesiadek jest dużo, zważywszy na to, że
w Anglii prawie wszystkie trasy prowadzą przez Londyn. To trochę tak jakby z Katowic
do Krakowa trzeba było jechać przez Warszawę … nie żartuję.
Na przykład Luton Airport jest na północ
od Londynu. Jeśli chcemy jechać do Birmingham, które jest jeszcze bardziej na
północ i kawałek na zachód, logiczne byłoby mniemanie, iż złapiemy sobie po prostu
jakiś pociąg jadący z Londynu. Haha, nic z tego, trzeba wrócić do Londynu, na
St Pancras, potem jechać metrem do London Euston, następnie przebiec z walizką
po schodach wiodących NAD torami (kolejna angielska moda), zmieniając peron i "łapnąć" pociąg do Birmingham, który powiezie nas ponownie na północ, skąd przed chwilą
przyjechaliśmy. Cała podróż, bagatela, trwa jedynie około 3 godzin…
Czasem,
im wcześniej kupimy bilet, tym cena niższa, ale nie zawsze :).
Na stronie Greater Anglia trzeba założyć
konto i po kupieniu biletu otrzymujemy mailem kod. Kod ten wbijamy następnie na
stacji w Ticket Machine, naciskając guziczek pt „Collect Prepaid Ticket” i
machina wypluwa nam upragniony, pomarańczowy kartonik. W owym automacie można
też bilet zakupić.
Dziwne jest to, że ceny biletów kupowanych
w różnych automatach też mogą się od siebie różnić. Już dwie ulice dalej, cena
biletu może być o wiele niższa … albo wyższa.
![]() |
Pukamy w kratkę po prawej na górze... |
Nikt nie rozumie skąd te różnice w cenach,
ale też nikt z tym nic nie robi. Ot, taka to wyspiarska logika. Kupując przez
internet należy zawsze sprawdzić w jakim automacie będzie odbiór, gdyż w małych
miejscowościach takich maszyn na stacyjkach nie ma i wtedy mamy problem. Można
wtedy próbować kupić bilet u konduktora. Jeśli jest w pociągu :), w przeciwnym razie
znowu mamy problem...
Raz utknęłam na końcu świata, czyli w
Cotswolds (taki jakby odpowiednik wiosek na Podlasiu), gdzie nic nie jeździ i
aby poruszać się między wioskami trzeba wołać taksówkę… tam stacja to był
pojedynczy peron z chwiejącą się na wietrze budą pod mostem J. Pociąg przyjechał, owszem, ale konduktora ani widu
ani słychu. Dojechałam na Liverpool Street lekko zmartwiona, bo jak tu teraz
wyjść z dworca bez biletu? W UK bilet trzeba wsadzić w bramkę, żeby ta nas
wypuściła z dworca, więc nie ma co liczyć, że się uda.
No trudno, wzięłam to na klatę i poszłam
do pana na peronie, który pogroził mi paluchem, ale kary nie dał, musiałam po
prostu kupić bilet. Na pocieszenie powiem, że kary za brak biletu nie są jakieś
horrendalne, około 20-30 funtów, więc można przeżyć. Niech mnie ktoś poprawi,
jeśli się mylę.
Inaczej kosztuje bilet całodniowy –
Anytime Single - obejmujący każdy pociąg w danym kierunku, a inaczej bilet na
określony pociąg, na konkretną godzinę – Advance Single/Cheapest Standard
Single.
Ten ostatni jest zazwyczaj tańszy, ale trzeba zdążyć z przesiadkami, inaczej
czeka nas kupowanie kolejnego biletu.
Mimo wszystko, w Anglii czas przejazdu
jest tak zgrabnie obliczony, że kupując bilet na konkretne godziny, nawet z
kilkoma przesiadkami, mamy do dyspozycji sporo czasu, nie trzeba więc panikować,
o ile nie zdarzy się na wyspach jakaś katastrofa w postaci ogromnej wichury,
czy też śniegu.
Tutaj śnieg to nieszczęście podróżnych,
nawet kilka centymetrów to istny kataklizm. Dochodzi wtedy do odwoływania
pociągów, cały transport może być zawieszony, dzieci nie idą do szkoły, gazety
nawołują do pozostania w domu i takie tam bzdety. Nawet taksówki nie złapiecie,
bo drogi nie są odśnieżane… nie mają pługów zwyczajnie. Chyba tylko Szkocja
jest przygotowana na takie przygody.
Kolejne przyjemności w podróżowaniu to
strajki… kolejarze i pracownicy metra są bezwzględni jeśli chodzi o strajki,
Miałam kilkakrotnie przyjemność podróżowania na lotnisko podczas strajku
motorniczych. Wyłączają całe linie metra i proszę bardzo, wędrujcie sobie
kochani przez pół Londynu z walizą. Tak, są autobusy, ale w Londynie mieszka
tyle ludzie ile w kilku Warszawach razem wziętych (8 mln?) plus przyjezdni.
Podczas strajku wszystko to się pcha, żeby dojechać z pracy do domu, bądź
odwrotnie.
![]() |
Tak mniej więcej wygląda zamieszanie w metrze |
Kto jechał metrem w godzinach szczytu, wie o co chodzi. Znajoma
została kiedyś kilkakrotnie wypchnięta podczas próby wsiadania i udało jej się wejść dopiero
do trzeciego pociągu.
Strajki to dramat, zazwyczaj ogłaszane zimą, chyba po to, żeby jeszcze bardziej dopiec podróżnym, dlatego ponownie nie radzę podróżować z dużym bagażem. Ostatecznie można nadać torbę prywatnym przewoźnikiem jakich pełno w google, za około 15 funtów za pudło do 30kg.
Strajki to dramat, zazwyczaj ogłaszane zimą, chyba po to, żeby jeszcze bardziej dopiec podróżnym, dlatego ponownie nie radzę podróżować z dużym bagażem. Ostatecznie można nadać torbę prywatnym przewoźnikiem jakich pełno w google, za około 15 funtów za pudło do 30kg.
W miastach zazwyczaj nie ma problemu z kupnem biletu, problem zaczyna się na tzw. zadupiu, gdzie dworzec kolejowy to mała oszklona budka w szczerym polu, oczywiście bez żadnego człowieka w środku. Biorąc pod uwagę, że wielu naszych podopiecznych mieszka właśnie w szczerych polach (pod nazwą „lovely countryside”), kupiony przez internet bilet można sobie zażyczyć pocztą na adres klienta. Oczywiście w UK nic za darmo dla pracującego człowieka, gdyż taka przyjemność kosztuje dodatkowe 6 funtów.
![]() |
Tak mniej więcej wygląda wnętrze pociągu |
Podróżowanie pociągami jest dość przyjemne,
patrząc z perspektywy naszego zatęchłego onegdaj PKP. Dworce są ogromne i
piękne (te w dużych miastach rzecz jasna), zawsze z kawiarenkami, nie
śmierdzące, nie obarczone lumpami i penerami (pener to skulony osobnik niewiadomej
płci, zazwyczaj mamroczący chrapliwym basem „pani, dej, dej parę groszy, dej
złoty pińdziesiąt, dej…).
Informacje o pociągach wyświetla nie
jedna, ale wiele tablic. Tam trzeba stanąć i czekać aż wyskoczy napis na który peron podjedzie pociąg - dopiero kilka minut przed odjazdem - wtedy trzeba naprawdę szybko iść, żeby wsiąść na czas.
Znowu, nie bierzcie dużych waliz.
Nie ma tu oszklonych gablot z czcionką jak dla krasnoludka, do których ciężko się dopchać, co chwilę stoi sobie budka z napisem Information gdzie mili Angloafrykanie udzialają informacji i ogólnie jest dość sympatycznie. Pociągi też jadą jakoś równo, nic nie trzęsie ...
![]() |
Tablice wiszą w holu głównym, trzeba stanąć i czujnie wypatrywać kiedy pojawi się numer peronu |
![]() |
... i już możemy się udać w jakieś czarowne miejsce pod nazwą np Strawberry Hill ... |
Znowu, nie bierzcie dużych waliz.
Nie ma tu oszklonych gablot z czcionką jak dla krasnoludka, do których ciężko się dopchać, co chwilę stoi sobie budka z napisem Information gdzie mili Angloafrykanie udzialają informacji i ogólnie jest dość sympatycznie. Pociągi też jadą jakoś równo, nic nie trzęsie ...
Jednym z minusów podróży zwłaszcza w
cieplejszych porach roku (czyli każdy miesiąc poza grudniem, styczniem i może
lutym), a zwłaszcza latem, jest to, że dla tubylca jak świeci słońce to jest
ciepło (zakładaja wtedy na przykład japonki J) i ludzie nagminnie otwierają w
pociągach okna. No więc jedziemy sobie w marcu pociągiem przy temperaturze 13
stopni a tu okna otwarte na oścież. W wagonie 2 klasy nie ma przedziałów ...
zastanawiam się, gdzie wtedy jest brytyjska uprzejmość, gdyż wsiadający
osobnicy potrafią bez pardonu otworzyć nam okno dosłownie prosto „w twarz”.
W wagonach jest niewiele miejsca na
bagaże, nie należy więc brać ze sobą zbyt wielu toreb. Wnętrze wygląda jak
wnętrze samolotu, po bokach są miejsca, a środkiem biegnie wąski korytarzyk…Miejsce
na duże walizki to taka jedna półeczka na krańcach wagonu…
![]() |
Półeczka na bagaż między wagonami |
Pierwszy raz, nieświadoma, zabrałam bagaż
główny i podręczny, więc musiałam tarabanić się ze wszystkim i waliłam co
chwilę komuś torbą po nogach. Dodatkowo, kupując bilet na określony pociąg,
dostajemy miejsce w określonym wagonie, taka jakby miejscówka. Problem w tym,
że pociągi są niezwykle długie i przyjeżdżają na dworzec kilka minut przed
odjazdem. Wtedy biegnąc po peronie w poszukiwaniu wagonu np. H (który jest z
tyłu, jako trzeci) możemy nie zdążyć wsiąść. Czasem trzeba więc wsiąść wcześniej i przechodzić
przez pół składu z walizką tarabaniąc się między rzędami. Takie tam, drobne
niedogodności...
Alternatywą są autobusy National Express (https://www.nationalexpress.com/en
), jeśli się nam średnio spieszy. Autobus jedzie nieraz przez wiochy i
strasznie wolno, pod tym względem pociągi są lepsze w UK - ale jest taniej, dużo taniej. Nieraz dwu lub trzykrotnie mniej niż ta sama trasa pociągiem.
Autobusy też mają swoje sekrety, należy dobrze sprawdzić trasę, często bilet bezpośredni jest droższy niż kupowanie biletów osobno w miejscach przesiadki.
Autobusy też mają swoje sekrety, należy dobrze sprawdzić trasę, często bilet bezpośredni jest droższy niż kupowanie biletów osobno w miejscach przesiadki.
Załóżmy, że chcemy jechać z Southampton na
lotnisko Stansted, (autobus jedzie przez Victoria Coach Station). Bilet
bezpośredni (z przystankiem na Victoria) kosztuje od 25-35 funtów, ale gdy
kupimy bilet z Southampton na Victoria, to koszt już tylko 5f, a z Victoria na
Stansted (busy jeżdżą co godzinę przez całą dobę) już tylko 10f. Zaoszczędzamy
więc całe 10f, co jest sporą kwotą. Tego też nie wiedziałam, gdyż jest to sprzeczne
z jakąkolwiek logiką,
Ostatnio
ceny biletów na pociągi poszły w górę horrendalnie, a zwyczajem angielskim co
roku następuje ich podwyżka. Trzeba nauczyć się naprawdę dobrze kalkulować,
żeby nie popłynąć finansowo.
Przydatny
link- A guide to travel in the UK - https://www.seat61.com/UK-train-travel.htm
Oraz jak
zaoszczędzić na biletach – nie próbowałam tych rad, ale może komuś się
przydadzą - https://www.telegraph.co.uk/travel/advice/cheap-uk-rail-fares-how-to-save-money/
Będzie bardzo przydatne w niedalekiej (mam nadzieję) przyszłości! Dziękuję bardzo, że zechciałaś się podzielić tymi informacjami :)
OdpowiedzUsuńNie ma sprawy, niby proste, ale może przysporzyć kłopotów. Nikt mi wcześniej nic nie powiedział i długo trwało zanim odkryłam tajniki i zawiłości tego wszystkiego. Dziękuję za komentarze :)
OdpowiedzUsuńWspaniały blog, uwielbiam Cie :)
OdpowiedzUsuńDzięki :) pozdrawiam :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńBardzo pięknie napisałaś prawie wszystko. Zapomniałaś, że zanim wstukamy kod w biletomacie, żeby odebrać nasze bilety musimy włożyć kartę bankową, pieniędzy nie pobiera, ale aktywuje automat. Po co to jest nie mam pojęcia, jakby nie można było wcisnąć guzika. Ale to jest UK i nie zadaje się pytań o logikę pewnych czynności.
OdpowiedzUsuńPonieważ mam klientkę, wiem, że można jechać z Luton do Birmingham, pomijając Londyn. Luton Airport - Leister - Birmingham. Jestem taka mądra, bo firma mi kupiła bilet raz przez Londyn, raz bezpośrednio do Birmingham. Teraz zawsze proszę: Nie przez Londyn. Bo w metrze wygląda jak na tym twoim zdjęciu, najzabawniejsze jest to, że peron pustoszeje, wszyscy wsiedli a za minutę już się zapełnia ponownie. W ciągu dwóch minut kolejny tłum czeka na pociąg. Jeśli w Tokio jest jeszcze więcej ludzi to ja nie wiem jak oni się tam nie poduszą.
Racja, z tą kartą też nie wiem po kiego tam się ją pcha. Z Luton ja już obczaiłam busa za 16f do Birmingham :) Tylko trzeba mieć czas, więc najlepiej jechać dzień wcześniej :)
UsuńBardzo fajny wpis. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOstatnio szukałem środka transportu do Anglii i zdziwiłem się, że niektóre firmy oferują transport busem do tak oddalonego kraju. Moim zdaniem to świetna sprawa.
OdpowiedzUsuńhttps://busy-travel.pl/busy-do-anglii/