poniedziałek, 22 października 2018

Podróżowanie po UK ...

 

... czyli długa droga do pieniędzy ...

Krótko na temat tego, jak w UK się podróżuje. Nie są to może rzeczy trudne, ale straciłam trochę kasy zanim się zorientowałam w systemie kupowania biletów na pociąg.
    Otóż bilety w Anglii nie mają stałej ceny, tak jak w Polsce. Cena bardzo zależy od tego, czy podróżujemy w godzinach szczytu (peak times) - mniej więcej do 10:00 rano, i po 17:00 –- czy też pomiędzy godzinami szczytu (off-peak).
    Oczywiście godziny szczytu są najdroższe, najdroższe są też trasy biegnące przez Londyn (słynne stacje London Liverpool Street, Kings Cross, St Pancras oraz Victoria). Acha, a bilety na lotniska są też z zasady droższe, tutaj dystans nic nie znaczy, nie płacimy za kilometry, tylko za to, dokąd i o której godzinie jedziemy. 
     
     Uwaga na perony i tory - w UK nie ma osobno numerowanych torów. Peron nazwany jest wdzięcznie „platform” i każda strona ma inny numer, czyli to, co u nas jest torem, tam jest „platform”. Stojąc więc na peronie, po prawej ręce mamy na przykład „platform 3” a po lewej „platform 4”. Bardzo pocieszne.  
    Wracając do biletów to najdrożej wychodzi bilet kupowany w kasie, tuż przed odjazdem, najtaniej można kupić przez internet, kilka dni wcześniej            
     
     Strona Trainline oferuje bilety nieco drożej, plusem za to jest ich aplikacja na telefon, pokazująca aktualny rozkład, wszystkie opóźnienia i nawet numery peronów podczas przesiadek.
     Przesiadek jest dużo, zważywszy na to, że w Anglii prawie wszystkie trasy prowadzą przez Londyn. To trochę tak jakby z Katowic do Krakowa trzeba było jechać przez Warszawę … nie żartuję.      

     Na przykład Luton Airport jest na północ od Londynu. Jeśli chcemy jechać do Birmingham, które jest jeszcze bardziej na północ i kawałek na zachód, logiczne byłoby mniemanie, iż złapiemy sobie po prostu jakiś pociąg jadący z Londynu. Haha, nic z tego, trzeba wrócić do Londynu, na St Pancras, potem jechać metrem do London Euston, następnie przebiec z walizką po schodach wiodących NAD torami (kolejna angielska moda), zmieniając peron i "łapnąć" pociąg do Birmingham, który powiezie nas ponownie na północ, skąd przed chwilą przyjechaliśmy. Cała podróż, bagatela, trwa jedynie około 3 godzin…
     Czasem, im wcześniej kupimy bilet, tym cena niższa, ale nie zawsze :). 

Ticket Machine w pełnej krasie
    Na stronie Greater Anglia trzeba założyć konto i po kupieniu biletu otrzymujemy mailem kod. Kod ten wbijamy następnie na stacji w Ticket Machine, naciskając guziczek pt „Collect Prepaid Ticket” i machina wypluwa nam upragniony, pomarańczowy kartonik. W owym automacie można też bilet zakupić. 

Dziwne jest to, że ceny biletów kupowanych w różnych automatach też mogą się od siebie różnić. Już dwie ulice dalej, cena biletu może być o wiele niższa … albo wyższa.
Pukamy w kratkę po prawej na górze...

     Nikt nie rozumie skąd te różnice w cenach, ale też nikt z tym nic nie robi. Ot, taka to wyspiarska logika. Kupując przez internet należy zawsze sprawdzić w jakim automacie będzie odbiór, gdyż w małych miejscowościach takich maszyn na stacyjkach nie ma i wtedy mamy problem. Można wtedy próbować kupić bilet u konduktora. Jeśli jest w pociągu :), w przeciwnym razie znowu mamy problem...

     Raz utknęłam na końcu świata, czyli w Cotswolds (taki jakby odpowiednik wiosek na Podlasiu), gdzie nic nie jeździ i aby poruszać się między wioskami trzeba wołać taksówkę… tam stacja to był pojedynczy peron z chwiejącą się na wietrze budą pod mostem J. Pociąg przyjechał, owszem, ale konduktora ani widu ani słychu. Dojechałam na Liverpool Street lekko zmartwiona, bo jak tu teraz wyjść z dworca bez biletu? W UK bilet trzeba wsadzić w bramkę, żeby ta nas wypuściła z dworca, więc nie ma co liczyć, że się uda.
     No trudno, wzięłam to na klatę i poszłam do pana na peronie, który pogroził mi paluchem, ale kary nie dał, musiałam po prostu kupić bilet. Na pocieszenie powiem, że kary za brak biletu nie są jakieś horrendalne, około 20-30 funtów, więc można przeżyć. Niech mnie ktoś poprawi, jeśli się mylę.  
    
     Inaczej kosztuje bilet całodniowy – Anytime Single - obejmujący każdy pociąg w danym kierunku, a inaczej bilet na określony pociąg, na konkretną godzinę – Advance Single/Cheapest Standard Single. 

     Ten ostatni jest zazwyczaj tańszy, ale trzeba zdążyć z przesiadkami, inaczej czeka nas kupowanie kolejnego biletu. 
     Mimo wszystko, w Anglii czas przejazdu jest tak zgrabnie obliczony, że kupując bilet na konkretne godziny, nawet z kilkoma przesiadkami, mamy do dyspozycji sporo czasu, nie trzeba więc panikować, o ile nie zdarzy się na wyspach jakaś katastrofa w postaci ogromnej wichury, czy też śniegu.

     Tutaj śnieg to nieszczęście podróżnych, nawet kilka centymetrów to istny kataklizm. Dochodzi wtedy do odwoływania pociągów, cały transport może być zawieszony, dzieci nie idą do szkoły, gazety nawołują do pozostania w domu i takie tam bzdety. Nawet taksówki nie złapiecie, bo drogi nie są odśnieżane… nie mają pługów zwyczajnie. Chyba tylko Szkocja jest przygotowana na takie przygody.

    Kolejne przyjemności w podróżowaniu to strajki… kolejarze i pracownicy metra są bezwzględni jeśli chodzi o strajki, Miałam kilkakrotnie przyjemność podróżowania na lotnisko podczas strajku motorniczych. Wyłączają całe linie metra i proszę bardzo, wędrujcie sobie kochani przez pół Londynu z walizą. Tak, są autobusy, ale w Londynie mieszka tyle ludzie ile w kilku Warszawach razem wziętych (8 mln?) plus przyjezdni. Podczas strajku wszystko to się pcha, żeby dojechać z pracy do domu, bądź odwrotnie. 
Tak mniej więcej wygląda zamieszanie w metrze
     Kto jechał metrem w godzinach szczytu, wie o co chodzi. Znajoma została kiedyś kilkakrotnie wypchnięta podczas próby wsiadania i udało jej się wejść dopiero do trzeciego pociągu. 
    Strajki to dramat, zazwyczaj ogłaszane zimą, chyba po to, żeby jeszcze bardziej dopiec podróżnym, dlatego ponownie nie radzę podróżować z dużym bagażem. Ostatecznie można nadać torbę prywatnym przewoźnikiem jakich pełno w google, za około 15 funtów za pudło do 30kg.           
     
     W miastach zazwyczaj nie ma problemu z kupnem biletu, problem zaczyna się na tzw. zadupiu, gdzie dworzec kolejowy to mała oszklona budka w szczerym polu, oczywiście bez żadnego człowieka w środku. Biorąc pod uwagę, że wielu naszych  podopiecznych mieszka właśnie w szczerych polach (pod nazwą „lovely countryside”), kupiony przez internet bilet można sobie zażyczyć pocztą na adres klienta. Oczywiście w UK nic za darmo dla pracującego człowieka, gdyż taka przyjemność kosztuje dodatkowe 6 funtów.

Tak mniej więcej wygląda wnętrze pociągu
     Podróżowanie pociągami jest dość przyjemne, patrząc z perspektywy naszego zatęchłego onegdaj PKP. Dworce są ogromne i piękne (te w dużych miastach rzecz jasna), zawsze z kawiarenkami, nie śmierdzące, nie obarczone lumpami i penerami (pener to skulony osobnik niewiadomej płci, zazwyczaj mamroczący chrapliwym basem „pani, dej, dej parę groszy, dej złoty pińdziesiąt, dej…).

     Informacje o pociągach wyświetla nie jedna, ale wiele tablic. Tam trzeba stanąć i czekać aż wyskoczy napis na który peron podjedzie pociąg - dopiero kilka minut przed odjazdem - wtedy trzeba naprawdę szybko iść, żeby wsiąść na czas. 


Tablice wiszą w holu głównym, trzeba stanąć i czujnie wypatrywać kiedy pojawi się numer peronu


... i już możemy się udać w jakieś czarowne miejsce pod nazwą np Strawberry Hill ...

     Znowu, nie bierzcie dużych waliz. 
     Nie ma tu oszklonych gablot z czcionką jak dla krasnoludka, do których ciężko się dopchać, co chwilę stoi sobie budka z napisem Information gdzie mili Angloafrykanie udzialają informacji i ogólnie jest dość sympatycznie. Pociągi też jadą jakoś równo, nic nie trzęsie ...

    Jednym z minusów podróży zwłaszcza w cieplejszych porach roku (czyli każdy miesiąc poza grudniem, styczniem i może lutym), a zwłaszcza latem, jest to, że dla tubylca jak świeci słońce to jest ciepło (zakładaja wtedy na przykład japonki J) i ludzie nagminnie otwierają w pociągach okna. No więc jedziemy sobie w marcu pociągiem przy temperaturze 13 stopni a tu okna otwarte na oścież. W wagonie 2 klasy nie ma przedziałów ... zastanawiam się, gdzie wtedy jest brytyjska uprzejmość, gdyż wsiadający osobnicy potrafią bez pardonu otworzyć nam okno dosłownie prosto „w twarz”.

     W wagonach jest niewiele miejsca na bagaże, nie należy więc brać ze sobą zbyt wielu toreb. Wnętrze wygląda jak wnętrze samolotu, po bokach są miejsca, a środkiem biegnie wąski korytarzyk…Miejsce na duże walizki to taka jedna półeczka na krańcach wagonu…
Półeczka na bagaż między wagonami

    Pierwszy raz, nieświadoma, zabrałam bagaż główny i podręczny, więc musiałam tarabanić się ze wszystkim i waliłam co chwilę komuś torbą po nogach. Dodatkowo, kupując bilet na określony pociąg, dostajemy miejsce w określonym wagonie, taka jakby miejscówka. Problem w tym, że pociągi są niezwykle długie i przyjeżdżają na dworzec kilka minut przed odjazdem. Wtedy biegnąc po peronie w poszukiwaniu wagonu np. H (który jest z tyłu, jako trzeci) możemy nie zdążyć wsiąść. Czasem   trzeba więc wsiąść wcześniej i przechodzić przez pół składu z walizką tarabaniąc się między rzędami. Takie tam, drobne niedogodności...

     Alternatywą są autobusy National Express (https://www.nationalexpress.com/en ), jeśli się nam średnio spieszy. Autobus jedzie nieraz przez wiochy i strasznie wolno, pod tym względem pociągi są lepsze w UK - ale jest taniej, dużo taniej. Nieraz dwu lub trzykrotnie mniej niż ta sama trasa pociągiem.
  Autobusy też mają swoje sekrety, należy dobrze sprawdzić trasę, często bilet bezpośredni jest droższy niż kupowanie biletów osobno w miejscach przesiadki.

     Załóżmy, że chcemy jechać z Southampton na lotnisko Stansted, (autobus jedzie przez Victoria Coach Station). Bilet bezpośredni (z przystankiem na Victoria) kosztuje od 25-35 funtów, ale gdy kupimy bilet z Southampton na Victoria, to koszt już tylko 5f, a z Victoria na Stansted (busy jeżdżą co godzinę przez całą dobę) już tylko 10f. Zaoszczędzamy więc całe 10f, co jest sporą kwotą. Tego też nie wiedziałam, gdyż jest to sprzeczne z jakąkolwiek logiką, 
     Ostatnio ceny biletów na pociągi poszły w górę horrendalnie, a zwyczajem angielskim co roku następuje ich podwyżka. Trzeba nauczyć się naprawdę dobrze kalkulować, żeby nie popłynąć finansowo.

                 Przydatny link- A guide to travel in the UK -  https://www.seat61.com/UK-train-travel.htm


                  Oraz jak zaoszczędzić na biletach – nie próbowałam                        tych rad, ale może komuś się przydadzą - https://www.telegraph.co.uk/travel/advice/cheap-uk-rail-fares-how-to-save-money/


9 komentarzy:

  1. Będzie bardzo przydatne w niedalekiej (mam nadzieję) przyszłości! Dziękuję bardzo, że zechciałaś się podzielić tymi informacjami :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie ma sprawy, niby proste, ale może przysporzyć kłopotów. Nikt mi wcześniej nic nie powiedział i długo trwało zanim odkryłam tajniki i zawiłości tego wszystkiego. Dziękuję za komentarze :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniały blog, uwielbiam Cie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo pięknie napisałaś prawie wszystko. Zapomniałaś, że zanim wstukamy kod w biletomacie, żeby odebrać nasze bilety musimy włożyć kartę bankową, pieniędzy nie pobiera, ale aktywuje automat. Po co to jest nie mam pojęcia, jakby nie można było wcisnąć guzika. Ale to jest UK i nie zadaje się pytań o logikę pewnych czynności.
    Ponieważ mam klientkę, wiem, że można jechać z Luton do Birmingham, pomijając Londyn. Luton Airport - Leister - Birmingham. Jestem taka mądra, bo firma mi kupiła bilet raz przez Londyn, raz bezpośrednio do Birmingham. Teraz zawsze proszę: Nie przez Londyn. Bo w metrze wygląda jak na tym twoim zdjęciu, najzabawniejsze jest to, że peron pustoszeje, wszyscy wsiedli a za minutę już się zapełnia ponownie. W ciągu dwóch minut kolejny tłum czeka na pociąg. Jeśli w Tokio jest jeszcze więcej ludzi to ja nie wiem jak oni się tam nie poduszą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Racja, z tą kartą też nie wiem po kiego tam się ją pcha. Z Luton ja już obczaiłam busa za 16f do Birmingham :) Tylko trzeba mieć czas, więc najlepiej jechać dzień wcześniej :)

      Usuń
  6. Ostatnio szukałem środka transportu do Anglii i zdziwiłem się, że niektóre firmy oferują transport busem do tak oddalonego kraju. Moim zdaniem to świetna sprawa.
    https://busy-travel.pl/busy-do-anglii/

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję serdecznie za komentarze, inspirują i dodają mi skrzydeł, jednocześnie proszę o kulturę słowa w komentarzach :)

O honorze Jadwigi Burak

.... czyli Nieszczęsne Popychadło w akcji Dziś będzie krótko, ale soczyście, historyjka jest zwyczajnie za świetna, żeby wyrzucić ją...