niedziela, 25 sierpnia 2019




Przekleństwo 

empatii

czyli studia humanistyczne



Zainspirował mnie niedawno dodany na facebooka film o pani D… która spędza trzy miesiące w Niemczech na opiece nad dziadkiem, po to tylko, żeby było ją stać zapłacić za leczenie pozostawionego w Polsce męża. Wątpię, by mąż pani D … miał w tym czasie taką opiekę jak szczęściarz, dziadek-Niemiec.


Posta napisała znajoma z fb, Swietlana opisując swoje doświadczenie w tym względzie:


..„Wzruszające z zewnątrz, tragiczne od wewnątrz- mam na myśli naszą funkcję i oderwanie od NASZYCH bliskich, którzy potrzebują pomocy. Przeżyłam to boleśnie- w czasie mojego pobytu i pracy w UK chorowała moja śp Mama- rak nerki. Wyrzuty sumienia mam do dzisiaj, mimo, ze minęło ponad 10 lat. Nie znam nikogo w UK, czy USA, kto zostawiłby swojego członka rodziny, aktywnie dializowanego, by pojechać do pracy na 3 miesiące do innego kraju, stanu, by zarobić na leki”….   


Osobiście znam kobietę, która od 10 lat kursuje do UK co dwa
tygodnie, aby opłacić leki i leczenie dializowanego męża oraz matki chorej na Alzheimera, którzy są od niej całkowicie uzależnieni. Takich historii jest setki, o ile nie tysiące.
Sama miałam chorą mamę, która przez ponad 15 lat była dializowana, mając rentę wysokości 400 zł, ojciec emerytury około 1200 zł, w domu nas dwoje, ja oraz młodszy brat. 
Mama zachorowała kiedy miałam 18 lat, zaraz po mojej maturze. Dziewczyny, które pracują tutaj, w UK, to dużej mierze osoby wykształcone, zazwyczaj po studiach humanistycznych, zostawiające w Polsce potrzebujących bliskich. 

    Mój komentarz na ten temat:  

... "Najgorsza jest gorycz, że miejsce oraz czas urodzenia determinuje jednak nasze życie. Pokolenie lat 60-70 najbardziej odczuło skutki transformacji. Kobietom prostym i słabo wykształconym,o wiele łatwiej jest znosić ten upokarzający zawód - upokarzający, ze względu na warunki pracy i stanowisko społeczne, czyli podnóżek reszty społeczeństwa. Natomiast jeśli ktoś studiował, miał ambicje, wierzył, że ucząc się można do czegoś dojść, to jest mu o wiele ciężej wycierać za przeproszeniem gówna, żeby zarobić. 
Niestety siedzimy w tej samej zupie z tymi które nie miały czasu albo ochoty na edukację. 
W takim razie po co w ogóle sie uczyć? Jaki to ma sens?
Wystarczy przecież skończyc podstawówkę, zawodówkę, na kursach unijnych nauczyć się języka i do opieki wio.
Obserwuję, tutaj w UK, jak humaniści mają dobrze. 
W Polsce studia humanistyczne oznaczają wieczne borykanie się z problemami finansowymi, słabe zarobki, a przecież na zachodzie humaniści to elita.
Wystarczy pierwszy lepszy kierunek humanistyczny, na przykład w Cambridge, Oxford i spokojnie można liczyć na dobrą pracę, zostać wykładowcą uczelnianym, co także równa się wysokim zarobkom, lub pracować na posadzie rządowej.  

W ten oto sposób rządy krajów tzw. rozwiniętych tworzą sobie elity – mam znajomego, Anglika polskiego pochodzenia, będącego po historii na Oxford, nawet wątpię czy ma magistra, być  może jedynie BA. Facet pracuje w City, w rządzie, pisał przemówienia politykom, wcześniej w Departamencie Leków decydował, które z nich mogą trafić na rynek brytyjski. Zarabia kupę kasy i bezrobocie ani wyjazd na opiekę do Niemiec mu nie grożą.
Gdzie byłby w Polsce ze swoim dyplomem?Jego jedyna zasługa, to wcale nie wykształcenie, ale prosty wybryk natury, że urodził się akurat w UK. Jego rodzice wyemigrowali tu po wojnie, sami żyjąc skromnie, pracując ciężko fizycznie, mimo, że wcześniej wykształceni.
Teresa May ma licencjat z geografii a Johnson też wcale jakoś intelektualistą nie jest, ma tylko college – Eton, obawiam się, że matura jedynie…
Żeby wydrapać się z biedy trzeba pracy, ale także szczęścia”…     
      

  
Wszystko to wina mojej ciotki, która uparła się mnie pchać do liceum, mimo, że nie miałam  wspaniałych ocen w podstawówce, zbyt byłam zajęta czytaniem i malowaniem, żeby się uczyć, co odzwierciedliły moje oceny. 
Wcześniej lekkomyślnie  złożyłam papiery do liceum zawodowego MONTOCHEM i pewnie dziś byłabym prostym pracownikiem, nawet może biurowym, bez międzykulturowych dylematów i nikt by mnie nie przeklinał …  


Nie neguję potrzeby studiów humanistycznych, gdyż wciąż uparcie twierdzę i będę twierdzić, źe humaniści to elita. Humanizm rozwija intelekt, myślenie, co za tym idzie, empatię, stając się niejako przekleństwem, gdyż empatia z kolei stawia nas w pozycji, z której potrafimy zrozumieć każdą ze stron danego sporu czy konfliktu. Z drugiej jednak strony życie staje się niepomiernie prostsze gdy odrzucimy przekleństwo rozmyślań i nieustannego rozważania natury i istoty problemu.

Czy odrzucając rozumowanie nie odrzucimy swojej tożsamości? Tego, co stanowi nas, o nas samych? Czy nie jest to równoznaczne z rezygnacją ze swojego wewnętrznego świata, po to tylko, aby łatwiej nam było przetrwać? Humanizm oznacza takie właśnie dylematy, upraszczanie światopoglądu na pewno pomaga, odrzucanie wątpliwości i rozważań daje więcej szczęścia i spokoju na co dzień. Stajemy się podobni prostym formom życia, które w ogóle się nie zastanawiają nad niczym.
Problemu dotknęłam przy okazji posta na innej grupie na facebooku, pisanego przez Brytyjki. Otóż jedna pani poszukiwała pomocy – opiekunki dla swoich obojga rodziców oferując raczej dość niską kwotę za taką pracę. Czasem i ja mam dość określeń rzucanych przez Anglików pod tytułem „jestem zdesperowana i nie mam pieniędzy”. Tak, wiem, że są tutaj ludzie w różnej sytuacji materialnej, ale do licha ciężkiego, każda sprzątaczka biega z najnowszym flagowcem, jeździ hybrydą i płacze, że ciężko ma…


Krzysztof Iwin "Lustro" 
Napisałam owej pani, że trudno jej pojąć pojęcie desperacji i mogę jej opisać co tak naprawdę owa desperacja oznacza. Przytoczyłam opowieść o chłopaku – Januszu Świtaju, który takiej doświadczył… bo nie urodził się w UK. Wystarczyło łóżko szpitalne, specjalny komputer, wózek inwalidzki – to wszystko, co w UK każdy poszkodowany ma w zasadzie zagwarantowane. Ludzie ci żyją jak nie przymierzając pączki w maśle, będąc wożonymi, poklepywanymi przez armie opiekunek z Polski czy innego kraju, które niejednokrotnie mają w domu takiego właśnie członka rodziny leżącego na twardej sofie i całymi dniami wpatrującego się w okno, bo … nie ma wózka. 


Opisałam owej zdesperowanej pani kolejną historię typowej emerytki z Polski, która waha się czy kupić leki czy może parówkę? Kontrast jest wstrząsający, dlatego nie potrafię współczuć osobom, które w tym kraju, jakim jest UK, narzekają na swój los. Nazwałam ich bogatymi, zepsutymi ludźmi, w zamian dostając na talerzu komentarz:




Być może to ja uprościłam ich sytuację, może nazwanie ich bogatymi naprawdę jest wulgaryzmem i obrazą? Kurcze, nie mam pojęcia, za dużo humanizmu jest we mnie chyba ...

… i po co się uczyć?

To niemal jak w wierszyku Brzechwy:


6 komentarzy:

  1. "jestem zdesperowana i nie mam pieniedzy"co innego oznacza u Angielki a co innego u Polki. Ta pierwsza nie pojedzie kilka razy w roku na wakacje zagraniczne,eating out 4xtygodniowo zagrozone , shopping nowych szmat i torebek zagrozony. Z pewnoscia przesadzam,ale niestety czesto podczas moich 14 lat w UK ,widzialam zgroze w oczach bo te wlasnie potrzeby mialy zostac zachwiane. Bol nie do wyobrazenia. Ale w razie prawdziwej desperacji Anglicy maja do dyspozycji szereg organizacji ktore pochylaja sie nad nimi i pomagaja .jezeli tylko chca wyrwac sie z tego dolka to z pewnoscia im pomoga skutecznie. Polacy w PL sa zostawieni sami sobie-same strachy,
    podnoszenie brwi , wbijanie szpili na kazdym kroku "kary,nakazy platnicze, bezwzgledne egzekwowanie naleznosci i kompletny brak pomocy ze strony powolanych instytucji. Dlatego nas uderza ,ze Anglicy narzekaja mimo, tych sprzyjajacych warunkow jakie stwarza im panstwo. Ale nie ma mowy o wygranie slownych potyczek w tej kwestii. Analogiczna sytuacja do Polakow w PL -i Ukraincow. My narzekamy bo liczymy na wyzsze standardy i kulture spoleczno-urzednicza a Ukraincy-po wydostaniu sie ze swojego terytorium nie moga sie nadziwic jak my mozemy wyrazac niezadowolenie.Mamy spokoj,prace i pieniedzy stosy,A oni zeby dorownac to musza zostawac swoje rodziny i przyjezdzac do PL i skrobac grosz do grosza aby pomoc rodzinom a my,z takiego bogatego kraju -jeszcze narzekamy i szukamy nie wiadomo czego. tak wiec ta dyskusja nie ma sensu-nie ma win-win. Punt myslenia zalezy od punktu siedzenia. Nie mozna dziwic sie Anglikom ze chca komfortu-i sie go domagaja. Ze nie godza sie na niskie stawki bo oni zarobionych pieniedzy nie mnoza przez 4.82 . my w pl tez nie wyrazamy zgody na 1.500 zeta na miesiac co ukrainscy pracownicy ,kalkuluja jako oplacalny dla nich zarobek. czy w takim razie my nie mamy prawa w dyskusji z ukraincami powiedziec ze nie mamy pieniedzy i jestesmy zdesperowani? Oni wtedy mogliby wywolac taka sama burze,jaka zostala zacytowana w tym materiale.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też o tym myślałam, ze zawsze jest ktoś kto ma gorzej, tylko czy Brytyjczycy nad tym się zastanawiają? Mimo wszystko widzimy róznice między krajami, Polska i Ukrainą, możemy powiedzieć, że racja, oni mają gorzej... z tym, że Brytyjczyk nie ma juz żadnego punktu odniesienia, który bowiem kraj mógłby skomentować tak jak my komentujemy ich? Dziwic się że ludzie mówią ze mają ciężko, skoro nie mają według nich?

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. jesli mam tak naprawde byc szczera-to uwazam ze nie powinnysmy podejmowac takich dyskusji-bo jakby nie bylo oni sa u siebie a my dojechalismy na przyczepke-i nie mozemy opiniowac ich pod katem czego chca ,,co zauwazaja a czego nie zauwazaja. To jest z pewnoscia inna mentalnosc-nie taka bita w dupe jak Polak w PL. Jestesmy goscmi w tym kraju i jakby sie zastanowic to np.ja zarabiajac £2.500 miesiecznie wiem ze te pieniadze w PL maja wartosc ..no wiadomo,, ale moja corka na reke w PL dostaje 3.400 zl i tam,jest to za malo na godziwe zycie. Anglicy tez nie sa zadowoleni z wyplaty £3.400 bo to nie pokrywa wygodnie wszystkich potrzeb zyjac tutaj. Ja z taka pensja dzieki ktorej jestem przyslowiowa "pania" a swoim kraju-tutaj mialabym trudny orzech do zgryzienia chcac wynajmowac mieszkanie itp itd, I napewno narzekalabym ze jestem zdesperowana i nie mam pieniedzy. Opiekunka polska na live in ktora w Uk dostaje na tydzien £500-600 / ja za taki tydzien wynajmuje 3 pokojowe mieszkanie w krk/ jest na wygranej pozycji bo wie ze te pieniadze maja inna wartosc-ale opiekunka angielska ma tylko te 600 a za taki lokal musialaby zaplacic tutaj 1800 .czyli trzy tygodnie zapieprzania na sam czynsz. Trzeba te czynniki brac pod uwage, I nie irytowac sie niepotrzebnie bo jest to temat w zaden sposob nierozwiazywalny. Nie ma potzreby przekrzykiwac kto ma lepiej a kto ma gorzej-bo te prawdy maja zazwyczaj grube podwojne dno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mimo wszystko mozemy porównywać, a to dlatego, że znamy realia obu krajów, a Anglik nie bardzo. Nie chodzą w naszych butach, a my w ich butach i owszem. Mieszkamy w ich domach, widzimy jak podchodzą do pieniędzy, na co ich stać, na co nie (?)
      Podstawowe pytanie to to z posta - Ilu Brytyjczyków wyjeżdża za granice, aby zarobić na leki i opiekę dla swoich rodziców?
      Zwyczajnie nie, ponieważ... nie ma bogatszych krajów, do których mogliby wyjechać.
      Wszystkie łódki płyną w stronę UK, nie na odwrót. To najlepiej pokazuje ich pozycję.
      Większość migracji odbywa się na zachód, a nie w drugą stronę. Jasne, że na końcu tej drabiny, czyli w UK, Niemczech czy Skandynawii ludzie mają problemy pt. jajeczko było na twardo zamiast na miękko. Ale dla mnie jest to problem śmieszny i nigdy go nie zrozumiem.
      Pani "zdesperowana" Angielka, która skarżyła się, że nie stać ja na opiekę dla dwojga rodziców, po prostu może sama się nimi zająć tak jak na przykład robimy to w Polsce, ewentualnie spakować walizkę podróżną i jechać zarobić, tak jak my, a nie jęczeć. Nie będę współczuć bogatemu, który płacze, bo zamiast kokosowej czekoladki wyciągnął z pudełka orzechową i robię mu terapii.
      Co do tego, że jesteśmy u nich to jedynie mamy akceptować zasady zachowania i kulturę obecną w tym kraju, bo tak tu jest, czyli nie pchać się w sklepie, nie śmiecić na ulicy, zbierać psie kupy do worka - i to robimy, bo nie mamy z tym problemu.

      Usuń
  4. Co do Ukraińców, to przypomniało mi się, że znam paru... wcale nie są zachwyceni Polska i narzekają, że u nas bardzo drogo jest. Znajoma Ukrainka, która zarabia 3 tys netto, jej mąż podobnie, oboje młodzi powiedziała mi wprost, że Polska jest cięzkim krajem do zycia i jak tylko dostanie Kartę Polaka, to wyjeżdża na zachód.
    Polska jest dla nich jedynie przystankiem, a Kartę Polaka kupuje sie podobno już za 200 dolarów na Ukrainie. Zresztą Ukraina to osobny temat

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję serdecznie za komentarze, inspirują i dodają mi skrzydeł, jednocześnie proszę o kulturę słowa w komentarzach :)

O honorze Jadwigi Burak

.... czyli Nieszczęsne Popychadło w akcji Dziś będzie krótko, ale soczyście, historyjka jest zwyczajnie za świetna, żeby wyrzucić ją...